
Zostaw mi chociaż te bransoletki! (Ciotunia, czyli casting na spadkobiercę)
Najnowszy spektakl Teatru Ad Spectatores nie jest dziełem wybitnym, ale nie w takim celu był tworzony. To po prostu wartkie i zabawne przedstawienie na dobrym poziomie.
Komedie, kabarety i farsy dziś stopniowo, ale konsekwentnie obniżają poziom. Szczególnie te przeznaczone dla masowego odbiorcy. Inteligentny dowcip z błyskiem w oku i uśmiech pełen porozumienia jak w Kabarecie Starszych Panów zdarza się już coraz rzadziej. Dziś śmiejemy się histerycznie i z zażenowaniem, czasem dodatkowo patrząc przez palce, by oszczędzić sobie nieco wstydu za obcych ludzi w telewizji czy na scenie. Wystawianie dziś komedii wymaga odwagi, talentu, dobrego smaku, ale chyba przede wszystkim… inteligencji. Wrocławski Teatr Ad Spectatores to na szczęście teatr tworzony przez ludzi inteligentnych. I takie jest też ich najnowsze przedstawienie, komedia – Ciotunia, czyli casting na spadkobiercę.
Czarny kot w białych skarpetkach wita widzów idących po schodach, a potem przechadza się majestatycznie wśród nich, popatrując na twarze – znajome i te widziane po raz pierwszy. Czekamy w białym foyer, na ścianach wiszą zdjęcia aktorów, w kominku pali się ogień. Nie przypomina to już dawnych, zimnych i obskurnych wnętrz Browaru Mieszczańskiego. Klimat jednak pozostał wciąż ten sam – przyjazny, otwarty i pozbawiony zbędnych kurtuazji. Przecież to w końcu teatr ad spectatores, a nie ad actoris.
Wchodzimy do sali teatralnej. Na środku stoi obłożone poduszkami łóżko – bynajmniej nie szpitalne – obok szafka nocna i kardiogram. Ciotka milionerka (Łukasz Chojęta) w fioletowym i zapewne bardzo drogim szlafroku wyciąga w naszą stronę ręce ozdobione zbyt wieloma bransoletkami i pierścionkami z ogromnymi kamieniami. Starsza pani zmawia się z młodym i atrakcyjnym pielęgniarzem (Marcin Chabowski), który, jak się okazuje, nie jest jej do końca obojętny. Zaraz odegra przedstawienie, ale nie przed nami widzami, a przed swoją rodziną, która przyjechała na casting – casting na spadkobiercę. Każdy ma tylko 15 minut, żeby udowodnić ciotce, że to on zasługuje na jej miliony. Kolejni przychodzący dwoją się i troją, by dostać choć niewielką część majątku. „Zostaw mi chociaż te bransoletki!” – prosi Karolina (Aleksandra Dytko), jedna z uczestniczek castingu. Złoto dźwięczy tak pięknie, nie to, co jej sztuczna biżuteria. Młoda kobieta jest smutna i nieszczęśliwa, a największym powodem jej utrapień jest młodsza siostra gotka (Martyna Witowska), która tez będzie starała się o pieniądze ciotki. Każdy jest trochę nieszczęśliwy, więc każdy liczy na rekompensatę w postaci majątku sprytnej, starej ciotuni.
Co będą mówić przybyli na casting? Jak spróbują przekonać ciotkę? Kto dopnie swego i zwycięży? Czy wszystko potoczy się zgodnie z planem? I czy na pewno chodzi tylko o znalezienie godnego spadkobiercy? Tego oczywiście nie powiem! Trzeba pójść samemu i pośmiać się na widowni. Warto.
Karolina Przystupa, Teatralia Wrocław
Internetowy Magazyn Teatralia, nr 134/2015
Aneta Wróbel
Ciotunia, czyli casting na spadkobiercę
reżyseria: Aneta Wróbel
scenografia i kostiumy: Dąbrówka Huk
obsada: Aleksandra Dytko, Martyna Witowska, Marcin Chabowski, Łukasz Chojęta.
premiera: 20 marca 2015 roku