
Złote środki teatru (Środek jest tam, gdzie jestem ja)
Twórcy polskiego teatru jakiś czas temu przestali już szukać mitycznego „złotego środka”, przestrzeni bezpiecznej dla widza, a zarazem nowatorskiej. Zamiast kompromisu napotykamy raczej na zderzenia, kontrasty i niezmiernie ciekawe pojedynki dramatyczne w groteskowym sosie. Wierząc w postęp poprzez specjalizację i eksperyment, często odrzuca się estetykę środka, teatru bezpiecznego. Tymczasem wchodzi do teatru Ewa Szumska z uczestnikami Warsztatu Terapii Zajęciowej „Przylesie”(Grupa Nowi w Nowym im. W. Deneki) i łapie wszystkie sroki za ogon, łącząc w spektaklu eksperymenty z bezpiecznymi, opatrzonymi i dobrze rozpoznanymi chwytami.
Drugie spotkanie tej grupy aktorów z Teatrem Powszechnym Centrum Kultury Zamek zaowocowało bowiem spektaklem ze wszech stron uroczym, wpisującym się w popularne dyskursy i jednocześnie wkluczającym. Środek jest tam, gdzie jestem ja to opowieść o relatywizmie społecznym, mechanizmach radzenia sobie z tożsamością w grupie oraz empatii. Nie czuć, że aktorami są osoby chore – w oczach widowni to po prostu profesjonaliści, którzy doskonale wiedzą, co chcą przekazać i robią to bezbłędnie. Reżyserka doskonale zmierzyła siły na zamiary.
Nie potrzeba skomplikowanej linii fabularnej, aby zaciekawić widzów kolejnymi scenami. Ewa Szumska postawiła na relacje międzyludzkie i bohaterów, którzy z zadziwiającą charyzmą ciągną wózek opowieści. Zamiast oklepanych rozterek dziewczyny postawionej przed wyborem „mężczyzny swojego życia” otrzymujemy dawkę socjologicznych obserwacji i kulturowych diagnoz. Każda z postaci ma swoje motywacje oraz wyrazisty charakter, co tylko sprzyja rozpisanej na siedem głosów i ciał całości.
Poszukiwanie okularów, zamiatanie podłogi, taniec czy ustawianie krzeseł – doskonale znamy wykorzystane tutaj tropy. W mig wychwytujemy sprytnie ukryte aluzje kulturowe i bawimy się wraz z aktorami, którzy udosławniając metafory, sprawiają, że rzeczywistość zaczyna przypominać irracjonalny sen. Kiedy kobieta „odpływa” myślami podczas wyboru między Mariuszem a Daniem, na scenie wszelkie działania nabierają płynności. Zamiast efekciarskich płacht czy projekcji aktorzy wykorzystują proste gestóy oraz wielofunkcyjne kije, którymi naśladują ruchy łodzi, pływaków i oddalają się coraz bardziej od bohaterki) – i cała nabrzmiała napięciem rozterka pomiędzy dwoma mężczyznami rozbita zostaje naturalną ironią i slapstickowym humorem. Zupełnie jakby słowo stało się ciałem poprzez urzeczywistnienie w absurdalnych udosłownieniach. Kiedy chwilę później bohaterowie otrzymują walizkę, ze zdziwieniem przyglądają się jej zawartości – możemy spodziewać się niespodziewanego, ponieważ sytuacja przywodzi na myśl słynną walizkę z Pulp Fiction i jej nigdy nieodgadnioną zawartość – po czym tajemnica zostaje jednak ujawniona. Skarbem, którym zachwycają się nasi bohaterowie jest bowiem czerwona peruka Absurdalnie, ironicznie, z zawadiackim błyskiem w oku.
Nie znajdziemy w Środku przypadkowych elementów scenografii, znaczenie ma każdy detal, a nawet kolor przedmiotów. Wyraźnie akcentowana czerwień nie tylko odbija od – traktowanych z dystansem – bieli oraz czerni, ale odsyła do licznych kulturowych skojarzeń. Mamy tu nie tylko ckliwą miłość, lecz także przemoc i poświęcenie. Ponownie – rozbite żartem, ale jednak istotne dla spektaklu konteksty . Odnoszą się do tak poważnych problemów jak nieprzystosowanie do grupy, znęcanie się psychiczne czy niezrozumienie intencji wielbiciela, który włożył całe swoje serce w napisanie prostej rymowanki dla ukochanej. Ewa Szumska nie przesadza ani z patosem, ani z komedią – wybiera kompromisy, które pozwalają otwierać publiczność na niewygodne prawdy społeczne, zachowując zdrowy dystans humoru i nie popadając w zbędną przesadę. Nowi w Nowym wprowadzają w klisze zapomnianą już energię i teatralną radość.
Może to jest recepta na teatr powszechny, teatr „złotego środka”? Jeśli robić love story – to z pełnym inwentarzem: z amantem w czerwonej koszuli, poetą z białym szalem i wielką pełnią księżyca w tle. Z tańcem i sercem ułożonym z papierowych ścinków. W te tropy, dzięki charyzmie aktorów, jesteśmy w stanie uwierzyć, bo czujemy się wśród nich bezpiecznie. Proste środki, słuszne przesłanie i niezwykła wrażliwość nie pozwalają przejść obok Środka… obojętnie, ponieważ zależy nam na bohaterach i razem z nimi szukamy rozwiązań. Jakże łatwo odnaleźć tu siebie!
Spektakl wywołuje przeróżne emocje, pozwala się wzruszyć oraz pośmiać… Bo przecież nieistotne, że nie znamy słów do szlagieru Stand by me – Teatr Powszechny Centrum Kultury Zamek ponownie udowadnia, że śpiewać każdy może, byle sprawiało mu to radość.
Tomasz Błaszak, Teatralia Poznań Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 239 /2018
Środek jest tam, gdzie jestem ja
Teatr Powszechny CK Zamek, Sala Wielka
Grupa Nowi w Nowym im W. Deneki
reżyseria: Ewa Szumska
opieka terapeutyczna: Hanna Rynowiecka
występują: Lidia Piskorska, Mariusz Józefiak, Mariusz Sztuba, Daniel Laskowski, Jarosław Kubiak, Piotr Roszak, Arkadiusz Żmijewski
światła, projekcje: Mariusz Adamski
produkcja: Centrum Kultury Zamek w Poznaniu
premiera: 6 listopada 2017
fot. Leszek Janczak
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.