
Teatr Figur na piątkę z plusem!
W ciągu pięciu lat w teatrze instytucjonalnym można wygenerować klarowną linię programową lub stworzyć zgrany zespół, niebojący się eksperymentów i nowych wyzwań. Ale może też być na odwrót – zespół upadnie, posypie się repertuar, a kolejne premiery będą tylko ładowaniem pieniędzy (podatników) w błoto. Zostawmy jednak te wielkie i spektakularne (w końcu jesteśmy w teatrze!) historie i przyjrzyjmy się, jak to robią „mali”. A mały bohater tego tekstu – czyli Teatr Figur Kraków – obchodzi w tym roku 5. rocznicę działalności.
Przypatrując się dotychczasowej pracy TFK, trudno odmówić im talentu organizacyjnego, nieustającej chęci do poszukiwania nowych, niebanalnych środków ekspresji (jak choćby techniki cieniowe czy teatr rąk) i ogromnej energii – ciągle podróżują i zdobywają uznanie publiczności na wielu międzynarodowych festiwalach teatralnych. A przy tym nie brak im uroku tworzenia teatru, który jest poza mainstreamem, ale jednak aktywnie performuje rzeczywistość, choćby przez autorskie programy warsztatów edukacyjnych dla dzieci i młodzieży oraz dla nauczycieli i animatorów kultury.
- Teatralnie
W ramach obchodów pięciolecia TFK zaprezentował trzy spektakle. Zapach słoni po deszczu był pierwszą realizacją Teatru Figur, w której zdecydowano się wykorzystać cienie jako środek ekspresji artystycznej. Teatr cieni – raczej mało popularny w Polsce – wymaga nie tylko ogromu pracy, ale i pewnej dozy szczęścia w kwestiach technicznych, szczególnie jeśli chodzi o światło. Ta efemeryczność formy odsyła do legend związanych z początkami teatru cieni, a dokładniej – chińskiego teatru cieni. W najbardziej znanej legendzie słyszymy opowieść o rozpaczającym po śmierci ukochanej Li cesarzu Wudi z dynastii Han, który z pomocą mędrca-taoisty ma szansę na powtórne spotkanie z ukochaną. Mędrzec sprawia, że cesarz widzi cień Li przemykający po komnacie. I choć Teatr Figur Kraków stawia raczej na twórcze poszukiwania, lokując się tym samym jak najbliżej trendów współczesnego teatru formy, to pojmowane emocjonalnie poetyckość i piękno obu zaprezentowanych spektakli cieniowych pobrzmiewają chwilami echem dawnego teatru, z całą jego magią.
Inspiracją do powstania spektaklu były Niewidzialne miasta Italo Calvino, książka, która sama w sobie jest wielką próbą możliwości kreacyjnych języka. Stąd też historia opowiadana w Zapachu słoni po deszczu – choć niepozbawiona narracyjnych ścieżek – jest zaledwie (albo aż) refleksem książki; o rozwoju akcji decyduje energetyczna muzyka, od gitarowych brzmień począwszy, na rytmicznych uderzeniach w bębny kończąc. Pierwszy obraz, jaki wyświetla się na ekranie, to mała kulka. A może piłeczka z kauczuku? Albo Słońce? W każdym razie dzieci siedzące w pierwszym rzędzie żywo reagują, śmiejąc się w głos, więc reżyseria wyobraźni działa bez zarzutu. W kolejnych obrazach pojawiają się cienie animowanych ręcznie przedmiotów codziennego użytku. Nie zabraknie barwnych postaci: główny bohater, Korkociąg, przypominający swoim kształtem postać ludzką, i spotkana przez niego podczas wędrówki Szczotka do butelek. Z kolei za pomocą teleportacji przez… Kafeterię, Korkociąg trafi do Miasta Łyżek oświetlanego zielonobutelkowym światłem. Ale wszystko, co tutaj opowiadam, to tylko jedna z możliwości odbioru spektaklu, w którym nie ma właściwie żadnych pewnych punktów odniesienia. Cienie wyświetlane są na stosunkowo małym ekranie, jeśli się nie mylę, około metra szerokości na półtora metra wysokości, a jako często powtarzany zabieg stosuje się grę ostrością – zbliżania i oddalania tak przedmiotów, jak i perspektyw.
Z kolei głównym założeniem spektaklu Impresje – Zachodnia Małopolska było promowanie tej właśnie części województwa małopolskiego. Czyli mówiąc wprost: spektakl okolicznościowy. Co z reguły nie wróży niczego dobrego – będzie sztampowo albo nudno. Ale TFK płata nam miłego figla, przygotowując spektakl cieniowy, który nie tylko – choćby poprzez przywołania lokalnych miejsc, symboli, nazw (Zawoja, Babia Góra, Kopalnia Węgla Kamiennego „Janina” w Libiążu, Wytwórnia Silników „Andoria” czy tekstylna Fabryka Braci Czeczowiczka w Andrychowie) – dobrze reklamuje region, ale i jest artystycznie atrakcyjny.
W spektaklu wzięli udział młodzi tancerze, dla których spotkanie z formą teatru cieni było nie lada wyzwaniem, gdyż wymagało wypracowania choreografii ściśle podporządkowanej finalnym obrazom wyświetlanym na ekranie. W odróżnieniu od Zapachu słoni… mamy tu do czynienia z cieniami dużych rozmiarów – zbliżonymi do naturalnych rozmiarów człowieka lub większymi. Cały spektakl można określić jako próbę opowiedzenia uniwersalnej historii świata. Stąd też nie bez powodu na początku pojawiają się obrazy Ziemi widzianej z kosmosu. Następnie perspektywa przybliża się: jesteśmy już Europie, w Polsce, wreszcie w Małopolsce Zachodniej. Z tym, że z dinozaurami, bo przecież to historia świata opowiadana od samego początku. Dodajmy, że opowiadana z poczuciem humoru i ogromną wrażliwością wizualną, co poświadczają prześcigające się w perfekcji formy cieniowe, na czele z rowerami wykonanymi z ciał ludzkich.
Rękodzieło artystyczne to natomiast daleki krewniak teatru animacji. A zaznaczam, że to pokrewieństwo jedynie skojarzeniowe, ponieważ pojęcie animacji odnosi się do przedmiotów nieożywionych. A w Rękodziele… animuje się dłonie dłońmi. Aktorzy ubrani w czarne stroje, z zasłoniętymi całkowicie twarzami, grają tak, jakby ich nie było – w centrum uwagi mają znaleźć się wyłącznie ręce w białych rękawiczkach sięgających łokci. Tu także na próżno szukać historii prowadzonej od punktu A do punktu Z. Mamy raczej do czynienia z szalonym montażem numerów, gdzie obok wirtuozerii występu baletowego (na sześć rąk do złudzenia przypominających zgrabne nóżki mistrzów tańca) pojawią się sekwencje, w których ręce aktorów odgrywać będą wycieraczki, a nawet tłoki silnika samochodowego!
W Rękodziele… po raz kolejny ujawnia się poczucie humoru zespołu Teatru Figur, ale też umiejętność obserwacji codziennych zachowań, tak ludzi, jak i zwierząt. A kiedy obserwacje te przetworzone zostaną artystycznie, pozostaje tylko gapić się z niedowierzaniem jak z pięciu rąk nagle „robi się” kot. W dodatku kot prężący się i ofukujący na widok nadbiegającego psa. Spektakl zachwyca jeszcze mocniej, kiedy uświadomimy sobie jak niewiele – oprócz fenomenalnej pracy rąk – potrzeba do jego prezentacji przed publicznością. Światło, parawan, stolik na składanych nogach pełniący funkcję podestu, czarne, maskujące stroje dla aktorów i białe rękawiczki. Aha, zapomniałabym – jeszcze talent, nieskrępowana wyobraźnia i długie godziny przygotowań.
- Filmowo
Zainteresowani kulisami powstawania spektaklu cieniowego Impresje – Zachodnia Małopolska, ale także specyfiką pracy w Teatrze Figur Kraków, mogli zapoznać się z filmem przygotowanym na obchody pięciolecia. Zarówno z wypowiedzi tancerzy, uczestników spektaklu, jak i stałych członków teatru, wynika, że teatr cieni to forma kapryśna, trudna. Ten rodzaj teatru jeden z twórców określił jako pracę na okręcie podczas sztormu, ponieważ nieustanie trzeba ścigać się z czasem. I z tym, na co nie ma się już wpływu, czyli choćby pękającą w najmniej odpowiednim momencie żarówką – dodawał Filip Budweil, reżyser TFK. A światło to czynnik absolutnie najważniejszy, gdyż tylko precyzyjnie dobrane pozwala na uzyskanie odpowiedniej ostrości cieni. Warto też odnotować, że w TFK ze światłem pracuje się jak z kamerą – dynamicznie; to często wręcz bieg między zwojami kabli po drugiej, niedostępnej dla widza, stronie ekranu.
- Warsztatowo i instalacyjnie
W obchodach pięciolecia Teatru Figur można było uczestniczyć także w pełni aktywnie – biorąc udział w warsztatach. Organizatorzy przygotowali ofertę warsztatów zarówno dla pedagogów, podczas których między innymi prezentowano, jak wykorzystać teatr cieni do nauki fizyki oraz zdradzano sekret tworzenia masek cieniowych, jak i dla dzieci w różnym wieku (warsztaty z teatru cieni lub żonglerki). Poza warsztatami dodatkową atrakcję stanowiła sala-laboratorium cieniowych efektów specjalnych (cienie 3D, kolaże świetlne) oraz interaktywne machinarium cieniowe, gdzie każdy z gości mógł spróbować swoich sił w operowaniu cieniami.
- Podsumowująco
Dwa grudniowe dni spędzone z Teatrem Figur Kraków były podróżą – przyjemną i lekką dla widzów, ale szalenie wymagającą od realizatorów – w głąb wyobraźni, więc chyba nie bez powodu hasło promujące Teatr brzmi: Jest inny świat. Figury bez wątpienia są jedną z furtek do niego prowadzących. A piąte urodziny oddawały świetnie specyfikę działalności tego teatru – kreatywnie i z energią!
Agnieszka Dziedzic, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia” numer 40/2013
Obchody 5-LECIA TEATRU FIGUR KRAKÓW
Małopolski Ogród Sztuki w Krakowie, 1-2 grudnia 2012
Zapach słoni po deszczu
scenariusz i reżyseria: Zespół Teatru Figur Kraków
konsultacje reżyserskie: Filip Budweil
muzyka: Jerome Bolan, Jędrzej Łagodziński
obsada: Piotr Idziak, Marta Hankus, Alla Maslovskaya, Kinga Wilczyńska
premiera: 11 lipca2008 (podczas XX Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych w Krakowie)
***
Impresje – Zachodnia Małopolska
scenariusz i reżyseria: Filip Budweil
muzyka: Andrzej Bonarek – kompozycja, Zespół „Czerwie” – wykonanie
scenografia: Magdalena Hałoń
lalki cieniowe: Agnieszka Polańska
światła: Piotr Idziak
animacja świateł: Piotr Idziak, Agnieszka Polańska
obsługa techniczna: Murat Koranev, Filip Kozaczkiewicz
obsada: Mariusz Dąbrowski, Rafał Domagała, Katarzyna Jastrzębska, Mateusz Kmiecik, Joanna Kremer, Jakub Kruczek, Katarzyna Natasza Leśniak, Paweł Monsiel, Dominik Piszczkiewicz, Natalia Staninska, Sylwia Świątek, Ula Tylek
premiera: 22 czerwca 2012
***
Rękodzieło artystyczne
scenariusz i reżyseria: Filip Budweil
muzyka: Grupa Producencka „Mimofoni”
obsada: Tadeusz Dylawerski, Agnieszka Kolanowska, Alla Maslovskaya, Hubert Michalak, Kinga Wilczyńska
premiera: 10 kwietnia 2008
Agnieszka Dziedzic – rocznik 1987, studentka dramatologii UJ, od 2008 roku związana Internetowym Magazynem Teatralnym „Teatralia”, gdzie publikowała swoje teksty i pełniła funkcję redaktora oddziału Kraków. Interesują ją „błędy” w sztuce – teatr, który nie chce być modny, architektura, która potrafi odstraszyć, literatura, która bredzi, choć czyni to z urokiem. A ostatnio także teatr lalek.