
To jest twoja karma
Na końcu łańcucha Mateusza Pakuły w reżyserii Evy Rysovej z Teatru Osterwy w Lublinie to oparty na motywach Tytusa Andronikusa spektakl o najbardziej elementarnych dla ewolucji człowieka żądzach, uznanych zarazem przez wytworzoną przez niego samego kulturę za najniższe. Napięcie, jakie towarzyszy temu przedstawieniu-koncertowi, wynika właśnie z tych przeciwstawności, które ostatecznie i tak sprowadzają się do potrzeby realizacji nadrzędnego wobec każdej świadomości instynktu każącego zabijać.
Scenografia Justyny Elminowskiej jest bardzo oszczędna: przez środek sceny biegnie trawiasty wybieg kończący się między siedzeniami publiczności, w tyle znajduje się wysoka kratownica, a na jej przecięciach zawieszono metalowe miski dla psów. Są one identyczne z tą, z której w scenie uczty u Tytusa Tamora zjada potrawę z własnych synów. Po obu stronach tej instalacji znajdują się podesty, na których występuje zespół odpowiedzialny za tworzoną na żywo oprawę muzyczną. W takiej scenerii rozpoczyna się spektakl – przed publicznością staje blond dziewczynka w cielistej sukience, zrobionej z poduszek wypychających ramiona ubrań z lat 80., i śpiewa piosenkę Puszek okruszek z repertuaru Natalii Kukulskiej. Utwór ten wykonywują później kilkukrotnie aktorki wcielające się w rolę Lawinii, ubraną w ten sam strój, co dziewczynka. Dwuznaczność tego kostiumu ujawnia się przy zamaszystych ruchach występujących, poduszki, otwierające i zamykające się względem siebie, przywodzą bowiem na myśl pozostającą w nieustannym poruszeniu waginę. Tragiczne w skutkach zestawienie niewinności i czystości z brutalnością i chucią jest eksponowane od samego początku, kiedy to tytułowymi „puszkami” z piosenki okazują się w istocie żądni gwałtu synowie królowej Gotów. Potem
przy dźwiękach mocnej muzyki rozpętuje się istne piekło.
Inscenizacja ta jest przesycona językiem i zachowaniami ekstremalnie wulgarnymi i brutalnymi. Za ich pośrednictwem spektaklowi zaszczepiono żywiołowość oraz nieograniczoną witalność, idące zresztą w parze z młodym wiekiem większości aktorów. W Na końcu łańcucha dopatrzeć się można wielu przesunięć względem pierwowzoru. Aaron nie jest czarnoskórym, tylko Jokerem znanym z komiksów o Batmanie, a jego okrutna pani okazuje się kolejnym etapem w rozwoju postaci Lawinii. Dramaturg dopisał też wiele postaci, na przykład grupę Stowarzyszenia Wampirów Emerytów, którzy przebrani w stroje i peruki z czasów Króla Słońce, od początku spektaklu chichoczą w lożach i przemykają między publicznością, a kiedy przychodzi ich pora – przeistaczają się w stand-uperów na usługach chcącego zemścić się Tytusa.
W tym złożonym – jeśli chodzi o ilość rozpoczynanych wątków i form – spektaklu odchodzi się od problemów, które zostają w takiej ilości wypunktowane. Wspomniany Joker okazuje się wcieleniem zła, które wciąż jednak pozostaje abstrakcyjne, a ludzie dopuszczający się oszustw i zbrodni jedynie padają ofiarą tego bezlitosnego żartownisia, który sprowadza na nich głód, wojnę, zarazy. Końcowa scena, w której tę postać otaczają dwaj Spidermani, Kapitan Planeta i pingwin Pik-Pok – przywołujący kolejne postaci z bajek jako ofiary genetycznego projektowania w duchu posthumanizmu – doprowadza wszystkie tendencje do ekstremum.
Zezwierzęcenie, podkreślane przez wciąż powracającą psią nomenklaturę, posunięta do granic absurdu metateatralność i nieco żenująca interaktywność stosowana wobec widowni, a ponadto wątpliwy „dobry” humor – wszystkie te elementy zdają się podtrzymywać konstrukcję łańcucha pokarmowego, na którego końcu – w tym wypadku – znajduje się człowiek.
Joanna Żabnicka
Internetowy Magazyn „Teatralia”. Dodatek festiwalowy do numeru 66/2013
„Shakespeare Daily. Gazeta Szekspirowska” nr 5, dnia 5 sierpnia 2013
Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie
Na końcu łańcucha
reż. Eva Rysova
Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie
fot. Ryszard Pajda