
Dancing Polska (Festiwal Teatrów Tańca Dancing Poznań)
XXI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Tańca Dancing Poznań był bogaty zarówno w przedstawienia zagraniczne, jak i polskie. Wśród tych drugich nie brakowało propozycji ciekawych, choć nie zawsze spójnych realizacyjnie.
Podczas tegorocznej edycji „Dancing Poznań” widzowie mieli okazję poznać bliżej poznański zespół Ewy Wycichowskiej. Siedem z czternastu tanecznych propozycji to właśnie produkcje Polskiego Teatru Tańca. Drugi z festiwalowych dni obfitował w prezentacje młodych choreografów – Daniela Stryjeckiego, Agnieszki Fertały oraz Urszuli Bernat-Jałochy. Każda z krótkich form tanecznych proponowała inne ujęcie ruchu, zestawienie go z różnymi środkami czy kontekstami.
Oprócz działalności choreograficznej, Daniel Stryjecki znany jest także z twórczości wizualnej – różnego rodzaju efektów wideo, form świetlnych. Efekt halo jest chyba najlepszym wyrazem umiejętności wizualnych jego autora. W przestrzeni sceny umieścił trzy tancerki – ich kostiumy są niczym skafandry, jednak bardziej elastyczne, podkreślają kształty kobiet. Nie mamy tu wyraźnie zarysowanych postaci. Po chwili na ich ciałach pojawiają się świetlne wzory. Strumienie światła błądzą w przestrzeni, co chwilę ukazując się na białych kostiumach. W pracy Stryjeckiego zauważyć można dążenie do równouprawnienia ruchu, światła i muzyki. Każdy z elementów staje się intensywniejszy, przez co obraz, który oglądamy jest coraz bogatszy – przytłacza jednak efektownością. Jasne plamy świetlne przeradzają się w popis geometrycznych kształtów, wielkich kwadratów i przecinających się w czarnej przestrzeni linii. Kiedy wydaje się, że to koniec wizualnych wrażeń, scenę ogarnia fuzja kolorów. Paleta barw i kształtów jest bardzo bogata, światło coraz bardziej wyraziste. Mimo iż każda z warstw jest autonomiczna, w pamięci zostaje szczególnie wizualna strona Efektu halo. Stryjecki atakuje widza natłokiem efektów, nie daje możliwości przemyślenia oglądanego ruchu. W jego pracy brakuje jednak równowagi – forma zdaje się dominować, znaczenia zaczynają rozmywać. Można odnieść wrażenie, iż jest to już inny, wirtualny świat, w którym tkwią tancerki. Jaki jest jednak cel ich obecności?
Na kwestii cielesności skupiła się natomiast Urszula Bernat-Jałocha. W Nondescript oglądamy pięć postaci – początkowo ich płeć jest trudna do rozpoznania. Dopiero po chwili widać, że mamy przed sobą trzech mężczyzn i dwie kobiety. Ich kostiumy są jednak jednolite: obcisłe trykoty w cielistym kolorze zasłaniają także głowy. Możemy patrzeć na twarze wykonawców, ale co na nich ujrzymy? Ich rysy są niedookreślone, podobnie jak ruchy. Choreografka wydobywa z ciał tancerzy uniwersalizm, pozbawia ich płciowości, nadaje wymiar niemal mechaniczny. Kolejne sekwencje są jak poszukiwanie tożsamości – ruch jest tu wyważony, organiczny, bardzo jednostajny. W spektaklu Bernat-Jałochy nie znajdziemy bardzo dynamicznych scen, choreografia jest bogata w interakcje między tancerzami, mało w niej jednak momentów charakterystycznych. Mimo to w pamięci pozostają umiejętności techniczne, samokontrola ciał wykonawców.
Najlepiej podczas wieczoru młodych artystów Polskiego Teatru Tańca prezentuje się SUMO Agnieszki Fertały. Zaskakujące, że w repertuarze poznańskiego zespołu znalazł się spektakl tak lekki i groteskowy – budzący jednak wiele sympatii. Początkowo na scenie pojawia się mężczyzna – jest pewny siebie, zdecydowanie prezentuje swą siłę. Zarysowuje na podłodze długie koło, używa do tego białego materiału. Wygląda teraz jak sędzia na ringu, na który wchodzą właśnie dwie kobiety. Po chwili przeobrażają się one w zapaśniczki. Nie są jednak piękne i wysportowane – kobiety nadmuchują na scenie kostiumy, przez co stają się wielkie, a ich ruchy – ograniczone. Mimo to podejmują walkę ze sobą, ich gesty stają się przerysowane, wzbudzają śmiech. Mężczyzna próbuje je rozdzielać, jednak jego rola jest zastanawiająca. Czy to o niego toczy się starcie? Intrygować może też sama relacja między tancerkami – jak daleko są w stanie się posunąć, czy dojdzie tu do aktu radykalnej przemocy? Jedna z nich wygrywa batalię, zrywa kostium drugiej i ujawnia jej prawdziwy wygląd. Czy na pewno jest zwyciężczynią? Po chwili podejmuje walkę z mężczyzną, tym razem to on dominuje. Jego radość jednak nie trwa długo – podczas gdy on sam przez nadmuchanie kostiumu przemienia się w zawodnika sumo, tancerki są już wyzwolone z ograniczającej ich materii. Fertała, bazując na kontrastach, ukazuje skomplikowane relacje międzyludzkie. Starcia nie rozgrywają się tylko na poziomie fizycznym, ale też emocjonalnym. Pozostaje jeszcze pytanie o akceptację i możliwości zniekształconego ciała. Choreografka obnaża stereotypy, dominujące w kulturze obrazy wyidealizowanych ludzkich wizerunków, których realność nie jest jednoznaczna. Pokazuje też, że w walce między płciami to kobieta jest silniejsza, co stało się znamienne dla współczesnego społeczeństwa.
Zupełnie inną jakość ruchu dostrzec można w spektaklu zaprezentowanym kolejnego wieczoru pt. Wariat i zakonnica Sopockiego Teatru Tańca.. Na scenie znajdują się kobieta i mężczyzna. Ich wygląd jest charakterystyczny: on ma spętane ręce, ona długi welon; oboje są jednak ubrani na czarno. Ponury klimat utrzymuje się przez cały spektakl, wydłużone sekwencje zdają się nie mieć końca. Na początku można odnieść wrażenie, że postaci nic nie łączy, potem jednak ich zainteresowanie sobą wzrasta. Przestrzeń, w której się znajdują, ograniczona została dużym kwadratem. Podobnie jest z ruchem tancerzy – jest powolny, starannie zaplanowany. Postaci, które kreują, to tytułowi wariat i zakonnica, on ma bowiem na sobie kaftan bezpieczeństwa, ona habit (czy to nie zbyt banalne?). Powoli wkraczają w swój świat i wchodzą ze sobą w interakcje. Nastrój spektaklu podkreślony został projekcjami: postacie ludzkie przenikają się z geometrycznymi kształtami. Przez chwilę można mieć wrażenie absurdu sytuacji, w której jako widzowie się znajdujemy. Czy to jeszcze Witkacy, czy może już współczesny absurd? Artyści Sopockiego Teatru Tańca nie adaptują dosłownie Wariata i zakonnicy, jest on dla nich jedynie inspiracją do ukazania stanów wewnętrznych, cech charakterystycznych. Czy to wystarczy, by zadowolić widza? Czy ruch tancerzy nie wywołuje odczucia monotonii?
Prace prezentowane podczas tegorocznego „Dancing Poznań” z pewnością były różnorodne. Okazuje się jednak, że czasem lepiej zrezygnować z efektowności i przepychu środków, a lekka i zabawna forma może wpłynąć pozytywnie na dramaturgię spektaklu, i – co za tym idzie – na jego odbiór przez publiczność.
Marta Seredyńska, Teatralia Poznań
Internetowy Magazyn „Teatralia”, nr 112/2014
XI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Tańca Dancing Poznań
Polski Teatr Tańca
Efekt halo
choreografia i video: Daniel Stryjecki
muzyka: The Glitch Mob
tańczą: Agnieszka Fertała, Paulina Jaksim, Paulina Wycichowska
premiera: 9 maja 2014 roku
***
Polski Teatr Tańca
Nondescript
choreografia: Urszula Bernat-Jałocha
kostiumy: Adriana Cygankiewicz, współpraca: Ewa Bernat
muzyka: Michel Legrand, Ben Frost, Andy Scott, Alva Noto & Ryuichi Sakomoto, Biosphere
aranżacja muzyczna: Zuzanna Majewska
światła: Przemysław Gapczyński, Mariusz Porada
tańczą: Artur Bieńkowski, Adriana Cygankiewicz, Zbigniew Kocięba, Marcin Motyl, Josefine Patzelt
premiera: 26 kwietnia 2014 roku
***
Polski Teatr Tańca
SUMO
choreografia: Agnieszka Fertała
muzyka: Ondekoza, Nigakute Amai Mizu, Umekichi, tradycyjna muzyka japońska
tańczą: Agata Ambrozińska-Rachuta, Agnieszka Fertała, Daniel Stryjecki
premiera: 25 kwietnia 2014 roku
***
Sopocki Teatr Tańca
Wariat i Zakonnica
reżyseria i choreografia: Jacek Krawczyk, Izabela Sokołowska
wykonanie: Jacek Krawczyk, Dorota Zielińska
scenariusz na podstawie Witkacego: Joanna Czajkowska
kostiumy: Magdalena Arłukiewicz
muzyka: Karolina Rec, Przemysław Etamski/mastering: Mariusz Noskowiak
scenografia: Jacek Krawczyk
wizualizacje: Natalia Osuch, Dominik Rudasz
światła: Bartosz Cybowski, Artur Aponowicz
premiera: 1 maja 2012 roku
fot. Efekt halo, mat. teatru