
Z biegiem rodzinnej historii (Z biegiem lat, z biegiem dni. Gdzie jest Pepi?)
Andrzej Wajda zrealizował niemal siedmiogodzinny spektakl Z biegiem lat, z biegiem dni już prawie 40 lat temu w Starym Teatrze . Była to osadzona w realiach Krakowa przełomu XIX i XX wieku sceniczna interpretacja wątków pochodzących z wybranych dramatów młodopolskich. Krótki czas później Wajda wyreżyserował również dobrze znaną wersję serialową swojej sztuki. Najnowszy spektakl Agnieszki Glińskiej stanowi luźne, oparte na licznych skrótach nawiązanie do pierwotnej inscenizacji, wzbogacone poprzez wprowadzone do niego przez reżyserkę osobiste, rodzinne wątki.
Przez scenę, w przestrzeni urządzonego według biedermeierowskiej mody salonu, przewijają się postacie znane m.in. z Ich czworo Zapolskiej czy Karykatur i W sieci Kisielewskiego.
O ile serial pokazywał wybrane motywy sekwencjami, o tyle spektakl miesza ze sobą wszystkie wątki, tworząc rodzaj kolażu przedstawiającego obraz modernistycznego Krakowa. Tematem salonowych dyskusji jest tu Szał Podkowińskiego czy premiera Wesela Wyspiańskiego; na scenie pojawiają się buńczuczny Tadeusz Boy-Żeleński, zgorzkniała i ironiczna Gabriela Zapolska czy Michał Bałucki – autor Domu otwartego, którego „nikt nie chce już czytać”, i który w spektaklu staje się wyśmiewanym symbolem nieuchronnie odchodzącej epoki. Zdecydowaną część drugiej części spektaklu zajmuje natomiast – niestety niezbyt oryginalna – interpretacja Moralności pani Dulskiej, z bardzo dobrą rolą Anieli w wykonaniu Marty Konarskiej.
Co jednak ma z tym obrazem wspólnego tytułowa Pepi? Glińska wplata w oryginalny scenariusz Joanny Ronikier (na którym opierał się spektakl Wajdy) drugi, równie istotny, co trawestacje młodopolskich dramatów, wątek. To opowieść o prababce reżyserki – Pepi Weiss, Żydówce mieszkającej w Krakowie przełomu wieków. Reżyserka przemyca wątki związane z Zagładą – jej prababcia zginęła w czasie wojny w podkrakowskim obozie pracy w
Skarżysku-Kamiennej. Historia Pepi staje się przyczynkiem do osobistego wyznania Narracja prowadzona jest poprzez fotografie, urywki wspomnień, filozoficzne teksty o Zagładzie, wyświetlane w tle sceny, podobnie jak zdjęcie Pepi – postaci wchodzącej na scenę jako rodzaj widma, wspomnienia. Nietrudno zauważyć emocje odczuwane przez samą Glińską; twórczyni stara się dzięki nim postawić w swoim najnowszym spektaklu pytanie o (nie)obecność wielu świadków historii. Jak sama mówi w jednym z wywiadów: „Pepi to metafora społeczności, która żyła w Krakowie na przełomie wieków. Gdzie są ci wszyscy artyści, gdzie podział się ich świat? Ślad i słuch po nich zaginął”. Mimo wszystko, trudno zauważyć wyraziste związki pomiędzy młodopolską i historyczną linią narracji; są one raczej epizodyczne, jak symboliczna metamorfoza postaci prababki w Rachelę z Wesela. Momentami wyczuwalne są znaczące zgrzyty pomiędzy lekką, niemalże wodewilową stylistyką spektaklu a ciężarem podejmowanej przez Glińską rodzinnej tematyki, która wydaje się materiałem na osobny spektakl, a nie równoległą przestrzeń narracyjną.
To zresztą wydaje się być głównym mankamentem całego spektaklu. Wajdowską inscenizację cechowało znakomite aktorstwo i sentymentalna lekkość – natomiast w inscenizacji zaprezentowanej w Teatrze Słowackiego słowa postaci brzmią często zbyt nienaturalnie,
w wymuszony sposób. Niektórzy bohaterowie stają się karykaturami samych siebie – jak zbyt przerysowane kreacje Stanisława Przybyszewskiego i jego żony Dagny. Na tym tle zdecydowanie wybija się Dominika Bednarczyk w roli Julii Chomińskiej – postaci inspirowanej Strindbergowską Panną Julią, której dylematy w spektaklu Glińskiej zostają wiarygodnie uwspółcześnione. Do mocnych stron interpretacji prezentowanej na deskach Teatru Słowackiego należy również oprawa muzyczna (znaczną część spektaklu stanowią wykonywane przez aktorów piosenki), łącząca dźwięki z epoki z muzyką współczesną – obok chłopięcych przyśpiewek z przełomu wieków brzmi tu między innymi Dance Me to the End of Love Leonarda Cohena. To jednak nieco za mało, żeby stworzyć coś ponad spektakl z jednej strony zbyt łatwy i przyjemny, posługujący się kliszami; z drugiej strony, osobisty i naznaczony ciężarem, ale również przewidywalny.
Aleksandra Naróg, Teatralia Kraków Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 206/2017
Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie
Agnieszka Glińska
Z biegiem lat, z biegiem dni (Gdzie jest Pepi?)
adaptacja i reżyseria: Agnieszka Glińska
obsada: Dominika Bednarczyk, Małgorzata Biela, Hanna Bieluszko, Pola Błasik, Zuzanna Czerniejewska (gościnnie), Agnieszka Glińska, Dorota Godzic. Marta Konarska, Agnieszka Kościelniak, Anna Tomaszewska, Karolina Wasilewska (gościnnie), Katarzyna Zawiślak-Dolny, Mateusz Bieryt (gościnnie), Krzysztof Piątkowski, Sławomir Rokita. Modest Ruciński (gościnnie), Łukasz Simlat (gościnnie), Marcin Wojciechowski (gościnnie)
scenografia: Agnieszka Zawadowska
kostiumy: Magdalena Maciejewska
choreografia: Weronika Pelczyńska
współpraca dramaturgiczna: Hubert Sulima
muzyka i opracowanie muzyczne: Mateusz Bieryt
multimedia: Antonina Benedek
premiera: 20 maja 2017
fot. materiały teatru
Aleksandra Naróg – ur. 1991 w Gliwicach, doktorantka na Wydziale Polonistyki UJ, gdzie przygotowuje pracę poświęconą twórczości Witolda Gombrowicza. Fanka czeskiej literatury i kina.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.